🤥 Największe oszustwa producentów smartfonów
Działania producentów czy nawet sklepów z elektroniką w zakresie marketingu swoich produktów są bardzo często nieetyczne. Działy sprzedaży niekiedy za wszelką cenę chcą wcisnąć mniej obeznanym z technologiami klientom dany produkt. I to nie przejmując się nawet tym, że manipulacje mogą później wyjść na jaw i spowodować szkody w sprzedaży i wizerunku danej marki. Technologiczni zapaleńcy szybko dotrą do prawdy. Jednak – skoro wciąż wiele firm nadal stosuje takie triki, wydaje się, że mimo wszystko są one skuteczne i działają zgodnie z zamierzeniami spowodowania jak największej sprzedaży. Ludzie nadal się nabierają, a molochy tech nie baczą na bycie nie fair względem klienta. Nieświadomy niczego użytkownik kupuje najnowsze modele urządzeń, bo „PROCESOR i7! DYSK 1000 GIGA!”. Nie wie, że jest to procesor starej generacji i dysk HDD, a nie SSD. I że tak naprawdę od zeszłorocznej generacji sprzętu tak naprawdę nic się nie zmieniło. No, może zmieniło się to, że jeszcze bardziej wzrosła kapitalistyczna zuchwałość producenta i jeszcze bardziej udoskonalono triki napędzające konsumpcję.
Tak samo jest z telefonami komórkowymi – twórcy treści widocznych na oficjalnych stronach producentów oraz twórcy reklam wyróżniają te cechy, które mają szybko przyciągnąć odbiorcę, nieważne jakim kosztem. Nie ma znaczenia, że te cechy w praktyce potem okażą się mało istotne. Liczą się statystyki, pieniądze, które ma zarobić producent. Patetyczne teksty napisane wielkimi fontami u jednych mogą powodować uśmieszek. A innych mogą zwodzić wygórowanymi obietnicami, które potem zostaną zweryfikowane nawet choćby po kilku dniach używania danego sprzętu. Jak wejdziemy na witrynę danego produktu to już powinna się nam zapalić lampka – na dole jest często pełno gwiazdek i adnotacji z wyłączeniami odpowiedzialności, samo to już daje do myślenia. Ale duży tekst też nas zwodzi w żywe oczy, w biały dzień. W jakie pułapki smartfonowe korporacje łapią nas najchętniej?
Rewolucja w fotografii, aparat MILION megapikseli
Najpopularniejsi producenci telefonów tacy jak Apple czy Samsung co roku wypuszczają podobne reklamy zawierające takie rewelacje jak „rewolucja w fotografii”, jednak nie ma w tym ani odrobinę prawdy. Aparaty w telefonach nie zmieniły się znacząco od wielu lat. Co roku otrzymujemy delikatnie ulepszone obiektywy, a często jest nawet tak, że 2 lata pod rząd producent montuje nawet do flagowca tę samą matrycę. Zmienia tylko trochę jej oprogramowanie dla niepoznaki, żeby użytkownicy niczego nie zauważyli. Osoby, które bardziej interesują się technologią niż przeciętny użytkownik wiedzą, że nowe iPhone’y to żadna rewolucja i wszystko jest prawie takie samo jak rok temu. Nie przeszkadza to marketingowcom pisać o wielkich zmianach. Popularny jest także mit, że więcej megapikseli = lepsza jakość zdjęć. Wystarczy zapytać o to losową osobę na ulicy i jest ogromna szansa, że będzie myślała, że to niezmienialna prawda. Czasami zdarzy się, że jest to prawda, natomiast w wielu przypadkach nie ten aspekt specyfikacji aparatu jest kluczowy. A producenci i tak chwalą się wszędzie aparatami „astronomicznymi” o ogromnej ilości Mpx.
Znana marka fotograficzna lub dźwiękowa
Głośnik Harman Kardon czy aparat Hasselblad z nadchodzącego OnePlusa 9 – poznaj prosty trik jak wskoczyć użytkownikowi na nostalgię lub przywiązanie do sprawdzonych produktów bądź co bądź firm znanych z jakości swoich sprzętów. Ogromne światowe koncerny nie cofną się przed niczym, żeby sprzedać jak najwięcej sztuk produktów. Pomogą im w tym inne światowe koncerny – kiedyś znane z wysokiej jakości sprzętu, a teraz najwidoczniej sprzedające tandetne rozwiązania innym globalnym gigantom. Liczy się marketing oparty o znane nazwy i slogany oraz liczą się pieniądze. Marki, które są użyte przy produkcji tych aparatów czy głośników, tak naprawdę w wielu przypadkach ich nie produkują, tylko je „kalibrują” – cokolwiek to znaczy. Nawet jeśli zajmują się produkcją, to i tak są to rozwiązania zbliżone do powszechniej pakowanych rozwiązań umieszczanych w smartfonach – nie ma tutaj praktycznie żadnych różnic w porównaniu to takich aparatów, przy których nie ma dodatkowego złotego napisu typu Carl Zeiss. Oczywiście patrząc na podobną klasę telefonu.
Ogromna liczba aparatów
W najnowszych urządzeniach występuje dziwny trend zwiększania liczby obiektywów dostępnych z tyłu urządzeń, ale niektórzy producenci dodają nawet dodatkowe obiektywy z przodu. Wiele osób nie wie, że część z nich można by na spokojnie zrównoważyć z atrapami, ponieważ nie służą one kompletnie do niczego. Mają jedynie funkcję ozdobną i funkcję pułapki na nieświadomych ludzi. Często jest tak, że główny obiektyw zrobi znacznie lepsze zdjęcie makro niż dedykowany do tego obiektyw tak podkreślany w tekstach reklamowych producenta. Ponadto bardzo często takie dodatkowe dziury obrzydliwie wyglądają. Jednak jak widać, brak ciekawych innowacji na rynku mobile popycha do dziwnych zachowań. A klienci najwidoczniej są zadowoleni, skoro wysepki na aparaty są coraz większe i coraz więcej na nich bezużytecznych oczek.
Wideo w 8K
W jakiej rozdzielczości najczęściej oglądasz filmy na YouTube? 1080p, 720p, prawda? Czasami zdarza się coś w 4K, ale to ogromna rzadkość. A producenci i tak wmawiają nam, że w smartfonie, który zamierzamy kupić potrzebujemy wręcz 8K do nagrywania amatorskich filmików. I to jest tylko rozdzielczość, tak naprawdę dany aparat może nam wypluć obraz wyższej jakości i z większą ilością klatek na sekundę w 1080p, a inny aparat może nam wypluć klatkujący obraz niższej jakości w 8K. Tutaj bardzo dużo zależy też od obiektywu. A te smartfonowe są bardzo malutkie i nie dorastają do pięt prawdziwym, znanym chociażby z lustrzanek czy kamer wideo. Mimo to firmy wmawiają nam, że większa cyfra przed K to lepsza jakość. Inna sprawa, że wideo w takiej rozdzielczości zajmuje strasznie dużo miejsca i może się okazać, że po nagraniu kilku sekund zajmiemy całą pamięć wewnętrzną na telefonie i nie będzie już jak korzystać z tych wspaniałych matryc aparatów tak wychwalanych przez producenta.
Procesor z milionem rdzeni
To, że procesor ma 8 rdzeni, nie oznacza, że jest wydajny. Jednak wiele osób wierzy, że tak jest, a producenci nadal w przekazie reklamowym stosują trik z chwaleniem się ich ilością. Są flagowe procesory, które mają 8 rdzeni i są niskopółkowe procesory, które też mają 8 rdzeni. A przepaść w płynności ich działania jest ogromna. Wiele osób jednak nadal myśli, że więcej = lepiej. Firmy żerują na niewiedzy części użytkowników i sprzedają kłamliwe slogany. Dezorientację może też powodować nazewnictwo danych procesorów. Co prawda w przypadku produktów Qualcomm Snapdragon, czyli marki najbardziej powszechnego producenta smartfonowych serc, nazewnictwo jest dosyć proste, bo mamy serię 8xx, czyli flagową, mamy 6xx, czyli średnia półka i 4xx, czyli najniższa półka, to w przypadku innych procesorów firmy mają pole do manipulacji. Przy tańszych modelach nikt nie mówi, że jest to niska półka, nadal w reklamach chwalona jest płynność działania systemu czy rzekoma gigantyczna wydajność w grach. Koncerny bez skrupułów piszą o procesorze z niskiej półki, że to „potężny, gamingowy procesor”.
Sztuczna inteligencja
Jeśli ta sztuczna inteligencja służy do tego, żeby zwieść jak najwięcej klientów, aby kupili danego smartfona, to mogę uznać, że to naprawdę działająca i prawdziwa sztuczna inteligencja. Ale prawda jest taka, że rozwiązania w oprogramowaniu, które jest pakowane do smartfonów, niewiele mają wspólnego ze sztuczną inteligencją. Funkcje nazywane tak przez producentów tak naprawdę są po prostu sprytnymi algorytmami opracowanymi przez programistę i działają w sposób przewidywalny i nieprzynoszący żadnego efektu „wow”. Ludzie, którzy widzą reklamę, na której wychwalana jest nowa AI wbudowana w najnowszy smartfon, bardzo się zawiodą, gdy zaczną używać sprzętu w praktyce. Telefonu sprzed wielu lat działały w podobny sposób, dzisiejsze działają praktycznie tak samo. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że żadnej sztucznej inteligencji w naszych smartfonach nie ma. Nie ma jej nawet odrobinę.
Dezorientacja
Bronią niektórych masowych producentów takich jak Xiaomi jest wypuszczanie wielu modeli pod wymyślnymi, długimi nazwami. Niby takie modele mogą zapełnić każdą niszę i zapewnić producentowi zyski na różnych pułapach cenowych, a klientom mogą zapewnić większy wybór. Ale niestety okazuje się, że modeli zaczyna być za dużo nawet na jednej półce. A wśród nich jeszcze masa wariantów, które nie wyróżniają się niczym, są też warianty na różne rynki. To powoduje trudności w wyborze oraz konieczność podejmowania nieracjonalnych decyzji. Często możemy niechcący trafić na model, w którym brakuje danej funkcji, której potrzebowaliśmy. I to mimo tego, że kupiliśmy sprawdzony model, o którym marzyliśmy. I nawet jeśli długo zastanawialiśmy się nad decyzją. Bo na przykład okaże się, że mało znanym faktem jest to, że dany wariant nie ma NFC lub czegoś innego, czego potrzebowaliśmy.
Dopłać nam za inną farbę
Limitowane edycje kolorystyczne smartfonów wyglądają atrakcyjnie, ale tak naprawdę niczym innym się nie różnią od zwykłych odpowiedników. Jednak często zdarza się, że nawet produkty z edycji nielimitowanych mają różnice w cenie, mimo że są to te same warianty tego samego smartfona. Dochodzi też do takich sytuacji, że osoby z OLX zawyżają ceny danych urządzeń, bo są one w rzadko dostępnym wariancie kolorystycznym. Dla mnie wersji kolorystycznych telefonów mogłaby być jeszcze większa ilość, bo taka personalizacja to zawsze plus według mnie, ale wolałbym, żeby przynajmniej w oficjalnych kanałach sprzedaży były one wszystkie w takiej samej cenie za dany wariant. A nie, że dopłacamy 1000 zł za sam kolor.
Pamięć wewnętrzna i pamięć RAM
Pomijam już, że część osób zwyczajnie nie wie, do czego służy każda z tych pamięci. Często jest tak, że duża część pamięci wewnętrznej jest zajęta przez system, więc w praktyce nie mamy na nasze dane 64 GB, a mamy ich tylko 48. Niestety, w powszechnie dostępnych specyfikacjach nieczęsto znajdziemy taką (dodatkową?) informację, ile pamięci zostaje tak naprawdę dla nas. Występują także różne wersje szybkości – zarówno pamięci wewnętrznej, jak i RAM. Niekiedy nawet sam producent skrzętnie ukrywa takie rzeczy. Lub udaje, że nic się nie stało. Pisałem kiedyś o takiej sytuacji, jak jeszcze byłem w redakcji Android.com.pl – tutaj link do mojego artykułu. Oczywiście Huawei odpowiedział marketingowym bełkotem na zarzuty. Warto szukać stron, gdzie jest możliwość sprawdzenia specyfikacji pamięci dokładniej, porównania produktów pod względem rodzaju zastosowanych pamięci i ich szybkości, a nie tylko samej jej wielkości.
Śmianie się z samego siebie
Na (prawie) koniec chyba jedno z najbardziej absurdalnych działań prowadzonych przez działy marketingu różnych producentów. Jakiś producent pozbywa się gniazd Jack w swoich produktach – inny producent wypuszcza reklamy, które wyśmiewają takie działania. A za jakiś czas ten producent, który się tak śmiał, robi to samo i również usuwa klasyczne gniazda słuchawkowe w swoich telefonach. Inny przykład – Apple usuwa ładowarki z domyślnych pudełek z iPhone. Inni smartfonowi giganci znów wyśmiewają taką decyzję, ale zaraz potem sami robią to samo. Nic więcej chyba nie trzeba dodawać…
Bonus – „antybakteryjne” folie ochronne
Nie dotyczy to co prawda bezpośrednio smartfonów, ale jest z nimi związane. I to bardzo blisko, fizycznie także, bo to jedno z akcesoriów, które najbardziej dotyka smartfona. I jest to także jeden z najbardziej powszechnych przekrętów typu „na COVIDa”. Temat w dobie pandemii ostatnimi czasy popularny, więc trzeba go wykorzystać na wszelkich płaszczyznach. Elektromarkety również dołączają do tego zacnego grona. Oferują one specjalne folie na ekran, które są kilka razy droższe niż normalne, ale sugerują rzekomą ochronę przeciw koronawirusowi. Nieważne, że koronawirus to wirus, a nie bakteria. Oczywiście jest to jedno wielkie oszustwo i bardzo często taka antybakteryjna folia ochronna to taka sama folia jak zwykła, tylko droższa. Dopłacamy za samą nazwę lub ewentualne nasączenie jakimś specyfikiem, który szybko zniknie. A jeśli nie dokupimy dodatkowej folii ochronnej – nieważne czy tej zwykłej, czy antyCOVIDowej, to dochodzi do innych absurdów. Byłem świadkiem sytuacji, gdy osoba z jednego ze znanych sklepów z elektroniką odklejała folię z nowo kupionego telefonu mojej dziewczyny. Folia była już prawdopodobnie naklejona wcześniej przez producenta, więc pani zdejmowała folię, żeby ewentualnie wcisnąć nową, którą trzeba byłoby dokupić i dodatkowo zapłacić. W ten sposób właśnie osacza się klienta, żeby podjął nieracjonalną decyzję i dopłacił za rzekomo ekskluzywne folie, które zaproponuje market. Nie wspomnę też o ubezpieczeniach sprzętu, które bardzo często oferują praktycznie to samo, co rękojmia wobec sprzedawcy. Ale nie każdy konsument wie, że ma prawo do rękojmi, jeśli pojawi się usterka spowodowana przez producenta przez 2 lata od daty zakupu elektroniki. I różnego rodzaju ubezpieczenia nadal cieszą się dużym wzięciem.
💬 A wy, w jakie pułapki wpadliście? Albo jakich udało się wam uniknąć? Zapraszam do sekcji komentarzy pod wpisem.