😡 4 rzeczy, które ostro wkur… wkurzają w Windows 10
Upodobania dotyczące systemów operacyjnych to dosyć śliski temat. Zewsząd można spotkać fanatycznych zwolenników konkretnych systemów operacyjnych nie dających sobie wbić do głowy chociażby wypróbowania innego rozwiązania niż to, do którego są przyzwyczajeni. Część jest jednak rozsądna i zauważa plusy i minusy każdego z dostępnych systemów operacyjnych przydatnych do codziennej pracy czy rozrywki. Tak jest również ze mną – wybieram system operacyjny w oparciu o to, czego potrzebuję i nie jest to związane z głupimi przyzwyczajeniami, jest to świadomy wybór oparty o za i przeciw do danego rozwiązania.
Od dłuższego czasu na moim MacBooku korzystałem z Windows 10, ponieważ jest wiele narzędzi, które zwyczajnie nie współpracują z systemem macOS i męczące byłoby zmienianie systemu (lub kombinowanie z rozruchem do dwóch różnych systemów, ewentualnie maszyna wirtualna), żeby użyć takiego czy innego narzędzia. Wiele rzeczy denerwowało mnie w platformie Microsoftu, ale byłem w stanie je przeboleć mimo codziennego męczenia się z tą platformą. Miałem także nadzieję, że niedalekie aktualizacje poprawią wiele aspektów. Jednak z dnia na dzień Windows wydawał się starać się zniechęcać mnie do siebie coraz bardziej. A gwoździem do trumny był moment, kiedy po pewnej aktualizacji system w ogóle przestał się uruchamiać, a ponowna instalacja Windows miała trwać wg wyświetlanego szacowanego czasu tak długo, że już wolałem wymusić restart i powrócić do domyślnego systemu preinstalowanego na moim laptopie.
Alternatywny tytuł: Dlaczego przestałem korzystać z Windows 10 na rzecz macOS Mojave?
Oto najbardziej denerwujące (dla mnie) rzeczy w Windows 10:
-
Niespójny design, brak konsekwencji projektowej mimo usilnych prób
Microsoft już od czasów Windows 8 stara się w nieudolny sposób narzucić programistom zasady projektowania aplikacji dzisiaj określane jako Fluent Design (który to w mojej opinii będzie takim samym niewypałem jak wcześniejsze próby forsowania Metro Design). Prawie żaden programista nie korzysta z sugestii firmy i wciąż wykorzystywany jest interfejs znany z czasów chociażby Windows 98 i innych starych wydań platformy. Programy dostępne są w większości po prostu do pobrania z oficjalnych stron danego programisty jako pliki .exe, a nie jako aplikacje w Sklepie Windows. Co jeszcze śmieszniejsze – nawet aplikacje Microsoftu nie są aktualizowane w Sklepie Windows, a najnowsze wersje apek znajdziemy po prostu na ich oficjalnych stronach. Tak jest chociażby w przypadku Skype, ale dam głowę, że tego typu niespójności jest o wiele więcej.
-
Problemy z aktualizacjami
Problem nie dotyczy tylko rozwojowych wersji systemu. Ma miejsce także przy aktualizacji w stabilnym „kręgu wtajemniczenia”. Dochodzi do takich sytuacji, że komputer w ogóle się nie uruchamia po danej aktualizacji. Nawet jeśli jest ona określana tylko jako „poprawka zabezpieczeń”. Dotychczas nie wierzyłem, że aż taka ekstremalna sytuacja mogłaby się w praktyce zdarzyć lub, że jest jej bardzo małe prawdopodobieństwo, ale jednak. Niby Microsoft obiecywał ostatnio, że system będzie automatycznie wykrywał czy są jakieś problemy po aktualizacji i ewentualnie ją cofał, ale w praktyce to rozwiązanie nie działało. Przynajmniej u mnie.
-
Brak agresywniejszego, ciekawszego rozwoju platformy
Podczas gdy inne firmy (mam tutaj na myśli np. Apple, Google) udostępniają użytkownikom systemy dopracowane oraz wciąż je rozwijają dodając ciekawe funkcje, Microsoft wydaje się starać się dopiero dopracowywać swój obecny system i łatać wszystkie problemy „na produkcji”. Może właśnie dlatego wciąż główna nazwa handlowa systemu to Windows 10 i nadal nie doczekaliśmy się Windows 11? W systemie raczej poprawiane są błędy (i to też nie do końca, bo istnieje pełno problemów, które wydają się być pomijane na rzecz wątpliwych „innowacji”), nie mamy się co spodziewać jakiejś ciekawszej ewolucji lub efektu „wow”. Zdaje się, że osoby odpowiedzialne za system mają za duże poczucie stabilności (w końcu Microsoft to monopolista jeśli chodzi o system operacyjny do wszechstronnej pracy) i traktują swoją flagową platformę po macoszemu.
-
Duplikujące się aplikacje
Windows od wielu lat ma problem z tym, że spotykamy tam z reguły co najmniej 2 aplikacje służące do tego samego. I to wcale nie dlatego, że sami zainstalowaliśmy sobie bardziej rozbudowany program na przykład do obsługi multimediów taki jak VLC Media Player. Co to, to nie! Microsoft dostarcza nam taką przyjemność od samego początku. Dostajemy Windows Media Player, ale niezależnie od tego na start dostępne są programy Muzyka Groove oraz Filmy i TV. Gdzie tu konsekwencja? Podobnie jest z przeglądarką internetową – Internet Explorer i Edge obok siebie to dla firmy z Redmond żaden problem. Co gorsza, nie da się nawet ręcznie i w prosty sposób, bez kombinowania usunąć jednej z dublujących się aplikacji. Nawet przez opcję usuwania składników systemu Windows. A jeśli to możliwe, to system ostrzega nas, że „część funkcji może przez to nie działać poprawnie”. Lata mijają, a sytuacja jest ciągle taka sama.
A jakie są najbardziej denerwujące aspekty Windows 10 według Ciebie? I jaki jest Twój ulubiony system operacyjny? Jeśli lubisz narzekać, to zapraszam do sekcji komentarzy.